niedziela, 19 lutego 2012

dwadzieścia trzy.

witam po długiej nieobecności. dziś zajmiemy się najnowocześniejszym tramwajem - PESA. może i z zewnątrz wygląda, jak na standardy europejskie przystało, ale jej użytkowość pozostaje wiele do życzenia.
po pierwsze jakiś głąb z bydgoszczy (bo to właśnie w tym mieście zajmują się produkcją tego środka transportu, o czym nie pozwala zapomnieć naklejka na co drugiej szybie) wymyślił sobie krzesła, które będą ustawione pod kątem. może gdy jest ciepło to, aż tak wielkiej różnicy nie robi, ale zimą gdy wszyscy mają na sobie dużo warstw, przez co człowiek zajmuje średnio 20% więcej przestrzeni - owszem! Ci co siedzą muszą automatycznie trzymać nogi w przejściu i naprawdę nie da się stać w tamtym miejscu, co powoduje już zmniejszenie powierzchni.
następnie - grzejnik! jest w jednym miejscu, a nie rozłożony równomiernie, jak w starszych tramwajach, czyli stoisz tam - roztapiasz się. spędziłam tam 15 minut i myślałam, że zemdleję z gorąca. nie, nie mogłam się przesunąć, przecież obok mnie są zajebiście ustawione krzesła i nie mam tam czego się chwycić. pierwszy raz chyba ucieszyłam się, że tramwaje stanęły i musiałam zaliczyć spacer przy -10 przez 2 przystanki.
po trzecie. nowa technologia = dłuższy czas przejazdu? zwróciliście może uwagę ile czasu zajmuje otwarcie się drzwi, wysiadka pasażerów, napływ nowych i zamknięcie drzwi? nie? a ja owszem, a ja tak. otóż, gdy przystanek jest przed światłami jeszcze nigdy nie udało się PESIE przemknąć na tej samej zmianie świateł. gdy wracam tym cudem techniki do domu i stoję mniej-więcej w środku, nie przejmuję się, że zaraz gdy tramwaj opuszczę będę musiała czekać, aż ten przejedzie, żeby przejść przed nim na drugą stronę - spokojnie zdążę przejść cały przystanek i pasy.
oczywiście dostrzegam jakiś plus tej maszyny - nie ma nic lepszego niż klimatyzacja w PESIE w upalny lipcowy dzień, ale gdy człowiek się śpieszy, PESA to nie jest najlepsze rozwiązanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz