niedziela, 27 maja 2012

dawdzieścia cztery.

oj długo nie narzekałam. za to będzie dłuższy wpis. o czym? o eurowizji. wielcy 'znawcy' muzyki stwierdzą, że to konkurs kiczu. może i w większości tak jest, ale wśród gówna można znaleźć i perełki muzyczne. ale od początku.
eurowizję oglądam od... 2003r.   i nie zdarzyło się, żebym nie miała ani jednego faworyta. oczywiście najczęściej przepadali z kretesem w półfinale, ale ja poszerzałam horyzonty muzyczne z takich krajów jak Estonia czy Bośnia. 
to teraz może o ESC 2012.
jak wiadomo TVP stwierdziło 'nie mamy kasy, wolimy euro2012 od esc'. spoko, ciesze sie, mam w sumie w dupie kto reprezentuje Polskę, póki nie jest to totalny obciach. ale żeby nie transmitować konkursu, nawet finału? ktoś mi powie skąd Ukrainy i Grecja miały na to pieniądze? ale ok. laptop, kabel HDMI, stary oldschoolowy boombox do dzwieku, oficjalna internetowa transmisja i mam Eurowizję. brakowało niestety jednego - Artura Orzecha. jego osobiste odczucia i komentarze dawały konkursowi naprawdę dużo. na dodatek nie miałam możliwości zagłosowania na swoich faworytów, ale musiałam to przełknąć i się dobrze bawić mimo to.
zwyciężyła Szwecja. było to przewidywalne jak to, że jutro wstanie słońce. ostatni tak przewidywalny zwycięzca był w 2010 - Alexander Rybak (Norwegia). problem w tym, że piosenka niejakiej Loreen jest beznadziejna. myślałam, że skoro już w zeszłym roku wybrali szmire z Azerbejdżanu, to w tym roku ludzie zagłosują na coś lepszego, ale się pomyliłam. cóż. po dwóch latach tlustych (alexander rybak, lena) przyszły dwa lata chude (ell/nikki, loreen). trudno. trzeba to przeboleć i iść dalej. ale dlaczego gdy było już tak dobrze jeśli chodzi o rozdawnictwo punktów, wczoraj musiało być tak źle? powiem więcej, było bardzo źle. o ile jeszcze grecja-cypr, rosja-białoruś jeszcze mnie tak nie drażni, raczej bawi, to kraje skandynawskie, bałkańskie, bałtyckie czy portugalia-hiszpania naprawdę mogłyby dać spokój.
tak czy inaczej, w przyszłym roku Sztokholm. może uda mi się być na konkursie na żywo. a na zakończenie ciekawostka: wiecie, że piosenki norweskiej i szwedzkiej był ten sam producent? a wiecie, że ta pierwsza zajęła ostatnie miejsce, a ta druga (jak wcześniej wspomniałam) wygrała? to dopiero rozbieżność!

ps. w tym roku moimi ulubieńcami byli: estonia, rosja, dania, turcja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz